Stanisław Koc

Zabytki Inowrocławia – przyczynek do badań

Problematyka zabytków Inowrocławia wydaje się wybitnie regionalnym tematem. Tak jednak nie jest i nigdy nie było. W przypadku dużych centrów administracyjnych czy politycznych średniowiecznej Europy pomniki epoki takie jak: zamek, kościół farny, kościół zakonny, w nieco późniejszym czasie ratusz przedstawiały majestat czy splendor króla, księcia, a z czasem miejskich elit i szlachetnie urodzonych urzędników państwowych. Inowrocław był miastem, w którym jak mało w jakim ośrodku piastowskim rozgrywały się wydarzenia oddziaływujące na dzieje Polski i Państwa Zakonu. Księstwo inowrocławskie brało udział w sprowadzeniu Krzyżaków do Prus i w walkach o przywrócenie podległości księstwa gdańskiego Polsce wbrew polityce papieża utworzenia cysterskiego państwa kościelnego w Prusach. Inowrocław miał również swój udział w wielkich koalicjach z książętami włodzimiersko- halickimi o opanowanie Prus, w wojnie Władysława Łokietka z Brandenburgią i w grze z Zakonem o Pomorze Gdańskie w roku 1308. Kwintesencją tych wszystkich wydarzeń stał się proces polsko-krzyżacki o Pomorze Gdańskie przed trybunałem papieskim. Było to wydarzenie największe, gdyż jego następstwa ukształtowały geopolitycznie tę część Europy aż do rozbiorów Polski, a właściwie aż do wydzielenia tzw. Królestwa Polskiego z ziem zaboru pruskiego i oddania go Rosji (odsyłam do także dostępnej poprzez Internet mojej książki „Zjednoczenie Królestwa Polskiego- wpływ zagrożenia zewnętrznego 1210-1410”). Być może właśnie dlatego król pruski Fryderyk II odwiedził osobiście Inowrocław po jego zagarnięciu po I rozbiorze zdając sobie jeszcze sprawę z wagi wydarzeń, jakie miały miejsce w Inowrocławiu. Nie bez powodu w bibliotece na zamku w Królewcu przechowano w całości akta procesu inowrocławskiego z lat 1320-1321. Wyobrażenie króla o Inowrocławiu wynikające z jego historycznego znaczenia zderzyło się z rzeczywistością. Tym można wyjaśnić zapis Fryderyka w jego „Pamiętnikach”, „iż nędzniejszego miasta nie widział”. W tym czasie Inowrocław dopiero od około 30 lat podnosił się z ruin po wojnach ze Szwecją, a jeśli chodzi o kościoły to ich odbudowa trwała co najwyżej kilkunaście lat. Jeszcze w 1734 r. Fryderyk Bernard Werner uwiecznił miasto w totalnej ruinie, przypominające bardziej wioskę w murach, jak to pod rysunkiem określił. Przebudowa miasta poprzedzona jego uporządkowaniem (m.in. zasypano zgliszcza i ruiny dwumetrową warstwą ziemi) zaczęła się za Augusta III i kontynuowana była za Stanisława Augusta Poniatowskiego. Sam Fryderyk II przerwał te prace, udaremniając w ten sposób np. powstanie dwóch barokowych kościołów na gotyckich ruinach fary i kościoła franciszkanów.

Odwiedziny króla pruskiego i jego rozczarowanie wyglądem Inowrocławia obrazują, jak wielkie znaczenie dla odbioru historii mają miejsca, w których się ona toczyła. Może dlatego zaborcy niszczyli zabytki. Wówczas szczególnie tym były zainteresowane Prusy z oficjalnie 36% mniejszością polską (co przy 21 mln ludności oznaczało 7,5 mln Polaków, czyli tyle, ile ludności polskiej było w I Rzeczypospolitej tuż przed rozbiorami). Nie zawsze oznaczało to tak spektakularne rozbiórki, jak kościoła parafialnego p.w. św. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie co prawda uszkodzony pożarem i trąbą powietrzną ogromny gmach rozebrano natychmiast po zajęciu Poznania po II rozbiorze. W niebyt poszedł długi na 77 m. kościół, z 30-metrowej wysokości w świetle nawą główną i 90-metrową wieżą. Częściej doprowadzano do powolnego upadku, a dopiero potem dokonywano rozbiórki, jak w przypadku kościoła franciszkanów w Inowrocławiu. Zdarzało się, że plany władz pruskich się nie powiodły, ale samo fizyczne przetrwanie budynku nie zawsze można uznać za sukces. Brak remontów, wcześniejsze zniszczenia, w końcu ograniczone przebudowy podyktowane wyłącznie względami technicznymi prowadziły do zatracenia cech stylowych. Polska niestety jest pełna takich zabytków, jak kościół św. Mikołaja w Inowrocławiu.

Nie tylko jednak Prusy dokonywały zniszczeń pomników polskiej sztuki. Być może nie doszłoby do tego, gdyby nie wcześniejsze zrujnowanie większości ziem polskich przez Szwedów (z wyjątkiem regionów nadbałtyckich). Jednak pierwszych zniszczeń, w których na masową skalę ucierpiały polskie pomniki historii, dopuścili się Krzyżacy w roku 1431 i 1332. W roku 1431 Długosz podał, iż Zakon na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej spalił 24 miasta i ponad 1000 wsi, w tym Inowrocław wraz z jego zamkiem, ratuszem i kościołami. Niektóre z miast mimo rozwiniętej infrastruktury, posiadania murów obronnych, zamku i kościołów, nigdy nie zostały odbudowane tak, jak Dzbarz o niemieckiej nazwie Barow. Przetrwanie pamięci o nim wynikało tylko z faktu, że jego położenie miało militarnie strategiczne znaczenie w stosunku do położenia Inowrocławia, oba ośrodki musiały znajdować się w niedalekiej od siebie odległości.

W Inowrocławiu z tamtego czasu pozostała tajemnica pierwszej fary p.w. św. Mikołaja wzmiankowanej w aktach procesów polsko – krzyżackich z l. 1320-1321 i 1339 na środku rynku miasta. W roku 1431 spalony został kościół franciszkanów, którego ruiny sklepień wzmiankowane jeszcze były 200 lat później. Nawet inowrocławski zamek jeszcze w roku 1510 znajdował się w ruinie.

Nic więc dziwnego, iż temat zabytków Inowrocławia tak, jak w wielu innych polskich miastach, to przede wszystkim badania archeologiczne i architektoniczne pozostałości murów zachowanych pod ziemią lub wewnątrz późniejszych budowli. Siłą rzeczy tego typu badania nie mogą się dokonać bez decyzji władz samorządowych, te zaś nie będą pozytywne bez porozumienia historyków i archeologów. Wypracowanie wspólnego stanowiska wymaga zaś wielu lat dyskusji i dociekań, których owocem jest m.in. niniejsza praca, na pewno nie ostatnia, ale też nie pierwsza.

Od pewnego już czasu zajmuję się tematem kościołów w obrębie miejskich murów. Dostępne źródła, także te nie dawno odkryte, jak panorama Wernera przedstawiająca Inowrocław w roku 1734, czy zdjęcie wieży na rynku w Inowrocławiu z roku 1869, dostarczają kolejnych argumentów za przeprowadzeniem poważnych badań archeologicznych. O badania upomnieli się w ostatnim czasie także w ostatniej Ziemi Kujawskiej (tom XXIV za rok 2015) Sławomir Jóźwiak (UMK w Toruniu) i Edmund Mikołajczak (PTH Oddział w Inowrocławiu). W artykule pt. „List rajców Starego Miasta Torunia z 24 maja 1476 roku jako przyczynek do dziejów ratuszowej wieży oraz sądownictwa miejskiego w Inowrocławiu” zwracają oni uwagę na możliwość istnienia w tym czasie murowanego ratusza, na co może wskazywać podłogowe ogrzewanie w salach posiedzeń miejskich sądów wynikające z treści listu. Istnienie w końcu XV w. murowanego ratusza, podczas gdy w roku 1647 ratusz przy wieży był wzmiankowany jako drewniany świadczy, iż mamy do czynienia z dwoma różnymi budowlami położonymi w innych miejscach. Możliwość zastąpienia murowanej budowli drewnianą wydaje się mało prawdopodobne, chyba że wynikało to z przeniesienia władz miasta i sądu do wieży po dawnym kościele, która mogła być w lepszym stanie niż spalony także w 1431 r. ratusz. Nieużywany stary budynek magistratu mógł ulec rozbiórce, nowy wybudowany później przy wieży wzniesiono jedynie z drewna. Byłby to więc jeszcze jeden argument za tym, że wieża początkowo nie była ratuszowa, co jako pierwszy wskazał pruski konserwator zabytków Julius Kohte.

Inną jeszcze sprawą jest odbudowa zabytków nieistniejących od dłuższego czasu. Przykład wieży zamkowej w Grudziądzu wymieniony przez autorów nie jest jedyny. Jeszcze większym rozmachem może pochwalić się Poznań, w którym na Górze Przemysła przywrócono ponad rynkiem zamek. Dlaczego więc nie odbudować wieży na rynku w Inowrocławiu, albo zregotyzować, jak do tego nawołuję w „Zabytkach Inowrocławia”, inowrocławskiej fary. Oczywiście konserwatorzy mogą nie zgodzić się z przebudową zabytkowego obiektu, z drugiej strony do dzisiaj podziw wywołuje prof. Zachwatowicz, który przyczynił się do odbudowy warszawskiej Starówki, w tym katedry, ale nie w kształcie, jaki miała przed wybuchem Powstania Warszawskiego, ale z czasów średniowiecznej świetności.  Podobnie przywrócono gotycką postać barokowym już katedrom w Gnieźnie i Poznaniu, a także wielu innym świątyniom. Oczywiste jest, że kościół św. Mikołaja w Inowrocławiu nie ma nic wspólnego z kościołem, jaki planowano wybudować na początku lat 60-tych XVIII w., co doprowadziło do przekształcenia halowego gotyckiego kościoła w bazylikę. Szczegółowo uzasadniam to w niniejszej książce, można jednak przytoczyć dalsze argumenty, które być może najlepiej to zobrazują. W pobliżu Inowrocławia w Pakości w roku 1762 rozpoczęto przebudowę kościoła św. Bonawentury, jednocześnie wymieniono wszystkie ołtarze. Przebudowa kościoła wraz z wykonaniem nowego wyposażenia toczyła się w tym samym czasie w Inowrocławiu. Architektura ołtarzy w Pakości, jak i ich zdobienia są takie same, jak ołtarzy w Inowrocławiu. Może to świadczyć, że podobne były projekty obu kościołów, gdzie też widać zdobienia charakterystyczne dla ołtarzy. Jednak ze względu na niedokończoną przebudowę i późniejsze głównie z okresu międzywojennego tanie rozwiązania pseudo barokowe, spowodowały, iż inowrocławska świątynia znacznie różni się od pakoskiego kościoła, a co za tym idzie pierwotnego projektu. Nie ma prawdziwych sklepień (jedynie imitacja sklepień na metalowej siatce), ściany są gładkie pozbawione elementów architektonicznych takich jak półkolumny, pilastry i inne zdobienia, a całość jest niespójna i nie wykończona. Na zewnątrz sytuacja wygląda znacznie gorzej, o czym szczegółowo napisałem w książce. W takiej sytuacji trudno, moim zdaniem, ochroną konserwatorską uzasadnić utrzymywanie obecnego stanu kościoła, który po prostu nie ma architektury. Przywrócenie pierwotnego wyglądu fary, który dzięki wysiłkom wielu pokoleń historyków udało się poznać i odbudowa wieży gotyckiej na rynku byłoby przeciwstawieniem się polityce zaborców.